www.l5k.fora.pl
RPG, L5K

 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj

Herbaciarnia Monogatari Ie

 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.l5k.fora.pl Strona Główna -> Herbaciarnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
yuki
Admin



Dołączył: 17 Paź 2010
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

  Wysłany: Nie 19:08, 17 Paź 2010 
Temat postu: Herbaciarnia Monogatari Ie

W budynku panowała cisza. Niewielkie pomieszczenie na zapleczu oświetlone było przez samotny lampion. Wszyscy goście już poszli, więc więcej światła nie było potrzebne. Dziewczyna o oczach w kształcie migdałów wyjęła świecę z lampionu, postawiła na niewysokim stoliku i zapatrzyła się w ogień. Po pokoju rozszedł się delikatny zapach miodu. Dziewczyna zawsze lubiła patrzyć w płomień świecy. Jego delikatne ruchy przy najmniejszych powiewach powietrza hipnotyzowały. Kiedyś bardzo rzadko mogła je oglądać, świece zapalano tylko w czasie świąt. Ale to było dawno temu, w poprzednim życiu. Zanim trafiła do Otosan Uchi.
Głośny śmiech wyrwał ją z zamyślenia. Zapomniała, że w herbaciarni zostało jeszcze dwóch młodych samurajów. Sądząc po manierach, musieli niedawno przyjechać do miasta. Całe szczęście, ze Tori się nimi zajmuje. Dziewczyna wstała, spojrzała jeszcze przelotnie na świecę po czym zajęła się sprzątaniem paleniska, na którym cały dzień gotowała się woda na herbatę. Usunęła sczerniałe resztki polan, wymiotła popiół i polała całość wodą. Jutro wszystko musi być czyste, żeby nie zepsuć idealnego smaku napoju. Przynajmniej tak twierdził Gospodarz.
Zza ściany dobiegł przytłumiony głos Tori któremu wtórowały głębokie głosy mężczyzn, a po chwili szelest otwieranych i zamykanych drzwi. Chwilę później rozsunęły się drzwi łączące oba pokoje – główną salę herbaciarni i zaplecze – przez które z gracją wbiegła około 16-letnia dziewczyna, niosąca tackę z dwoma czarkami i butelką sake. Widząc klęczącą przy palenisku koleżankę zwolniła kroku i spróbowała przybrać poważną minę.
- Wreszcie poszli. Bałam się, że będą tak siedzieć całą noc. Żeby chociaż coś zamawiali, a nie pili cały wieczór jedną butelkę. Jeszcze trochę by posiedzieli i nie zdążyłybyśmy przygotować wszystkiego na jutro rano. Wiesz jak wcześnie Bayushi-sama wstaje. I jak się złości gdy wszystko nie jest gotowe.
- Nie przesadzaj. Słuchając twoich słów można by pomyśleć, że Gospodarz jest jakimś raptusem. Lepiej powiedz o czym tak szczebiotałaś z tymi samurajami. – powiedziała uśmiechając się.
- Ktoś musiał się nimi zająć, kiedy ty się chowałaś na zapleczu, Miku. – Tori odstawiła tackę i zaczęła układać czarki, podstawki, dzbanki, butelki, talerzyki i pałeczki, wszystko to czego używano dzisiejszego dnia, do pojemnego kosza stojącego przy wyjściu na tylną część ogrodu gdzie znajdowała się studnia. – Zresztą, byli bardzo mili. Przyjechali kilka dni temu z jakieś odległej prowincji. Czekają na audiencję u Szmaragdowego Namiestnika, ale nie wiadomo kiedy ich przyjmie, więc możliwe że będą tu przychodzić częściej – zaczęła paplać – tylko mam nadzieję że nie zawsze będą siedzieć do późna…
- A co do odległych prowincji - w idealnym momencie wtrąciła się Miku, stukając drewnianymi sandałami o kamienną ścieżkę wiodącą do studni – udało ci się już zmusić tego Smoka do powiedzenia czegoś o sobie? Czas ucieka, mam nadzieję że pamiętasz o naszym małym zakładzie? – uśmiechnęła się szelmowsko.
- Oczywiście, że pamiętam – odparowała Tori – i już go wygrałam! – postawiła koszyk z naczyniami przy studni i oparła ręce o biodra. – Opowiedział mi o swojej żonie, Bamako i powiedział, że jestem podobna do jego córki, która w zeszłym roku… mm…
- He, kłamiesz.
- Wcale nie! Po prostu zapomniałam! Ona w zeszłym roku wyjechała do klanu Lwa, ot co, ta jego córka.
- Taak? – Miku mruknęła sceptycznie – Pomóż mi tu lepiej.

Razem nalały wiadro zimnej wody ze studni do niewielkiej balii. Niepełne wiadro, ponieważ była w nim jeszcze resztka wrzątku na herbatę. Wprawdzie Gospodarz zakazał im tak robić, ale obie nie cierpiały zimnej wody.
Myjąc kolejne czarki i kubki wznowiły rozmowę.
- No to niby po co miałaby Smocza panna jechać do Lwów, hm?
Tori zdążyła jednak w ciągu kilku chwil wymyśleć całą historię.
- Na zaślubiny, ale wszystko tajne, pod przykrywką dyplomacji, no wiesz, te dystrykty prowadziły ze sobą handel, zresztą barwnikami, ale to nieważne – nawijała lekko, ale umilkła widząc minę Miku – no co?
- Pff, ładna historyjka, ale znam cię już zbyt długo, żeby ci uwierzyć. Widzę, że zmyślasz.
- Nic nie zmyślam! – odburknęła dziewczyna pryskając wodą z palców w koleżankę wkładającą umyte naczynia z powrotem do koszyka – Sam mi to powiedział po trzeciej czarce sake.
- Wiem, że zmyślasz, bo nawet gdyby był nie wiem jak jurny, jego córka nie będzie jeździć na żadne zaślubiny. On ma 22 lata! – widząc niedowierzające spojrzenie Tori, dorzuciła szybko – Wiem, bo zapytałam Ważki. Chyba dobrze się znają. - widziała jak grymas wątpliwości opuszcza twarz koleżanki – Ale ty masz pogadać z nim, ze Smokiem, nie z Ważką, pamiętaj o tym – ostrzegła – albo będą cztery dni.
- Ej, miały być dwa dni!
- Cztery, jeśli będziesz oszukiwać.
- Dwa! Nasz szef jest Skorpionem, my też nie możemy być takie uczciwe.
- No dobrze, dwa dni – zachichotała Miku. Po chwili jednak umilkła. – Nie mów tak o Bayushi-sama. Sama wiesz, że jest dobrym człowiekiem. Nigdy nas nie karał, jeśli na to naprawdę nie zasłużyłyśmy, a nawet wtedy był łagodny i sprawiedliwy. Zawsze słyszałam, że Skorpiony są fałszywe i lepiej ich unikać, ale to chyba nieprawda – uśmiechnęła się.
- Czemu go bronisz? Gadasz jakbyś się zakochała – zaśmiała się Tori.
Miku jednak bardzo wyraźnie była zbyt zajęta szorowaniem uciążliwej plamki na czarce, żeby odpowiedzieć.
- Ta herbata zostawia okropne ślady – odezwała się wreszcie, czując na sobie badawczy wzrok Tori – smakuje też niedobrze, to herbata gorszego sortu. Nie rozumiem, dlaczego Gospodarz nadal ją podaje, bo chyba nie ze względu na tego jednego Skorpiona który zawsze ją zamawia?
- Unikasz tematu?! To dowodzi że trafiłam! No, no… Czemu nic nie mówiłaś?! Od kiedy?! Miku-chan i Bayushi-sama… Kto by pomyślał! Już wiem czemu ciągle patrzysz w jego kierunku. I rumienisz się, kiedy tylko coś powie! Tak, teraz wszystko jasne – zaszczebiotała, jednocześnie strojąc mądre miny i kiwając głową. – Ciekawe czy on też zauważył – zastanawiała się głośno.
- Cicho! Bo wszystkich pobudzisz! – syknęła Miku. – A w ogóle, to nieprawda. – dodała spokojniej. – Szanuję go i to wszystko.
- Akurat ci uwierzę – zachichotała Tori. – Ale masz rację, że bywa pobłażliwy. Pamiętasz, jak ta dziewczyna, co przychodzi pomagać raz w tygodniu, Mayumi, stłukła kiedyś czarkę? A potem się zdenerwowała i spadły jej jeszcze dwie. Kucharz już na nią krzyczał, ale Bayushi-sama go uciszył. – zamilkła, rozmyślając – Może on kiedyś kochał dziewczynę, która nie była z samurajskiego rodu, albo… - spojrzała nagle na koleżankę, nachyliła się w jej stronę i powiedziała szeptem, podekscytowana – albo jego matka była chłopką!
- Teraz to już przesadziłaś! Jak możesz mówić coś takiego?! To na pewno nieprawda. – oburzyła się Miku. – Bayushi-sama jest prawdziwym samurajem! Jest dzielny i sprawiedliwy. Jak możesz go obrażać?!
- No ale pomyśl, zna tyle ciekawych historii, ale o sobie nigdy nie mówi. Jest strasznie tajemniczy – nie ustępowała Tori. – No już dobrze, nic nie mówię. Nie denerwuj się, tak sobie tylko gdybam – dziewczyna wycofała się, widząc że mina koleżanki coraz bardziej rzednie. – Wreszcie ostatnia czarka. Weź naczynia do kuchni a ja przyniosę wodę, dobrze? – spróbowała niezręcznie zmienić temat.
- Mhm – burknęła tylko Miku.

Niosąc koszyk z czystymi naczyniami i wiadro wody do mycia podłóg, dziewczyny zasłuchały się w granie pasikoników. W Otosan Uchi nie słyszało się ich tak często, jak na wsi. Tori chciała zostawić otwarte drzwi i posłuchać jeszcze, ale Miku stanowczo je zamknęła.
Ciszę w kuchni wypełniały jedynie brzdęknięcia naczyń układanych na półkach i stolikach aby chociaż trochę obeschły, w czasie kiedy dziewczyny będą czyścić salę jadalną.
- Uważaj jak to stawiasz! Jesteś gorsza niż nasza maiko. – nie zniosła milczenia jedna z posługaczek - No nie, ochlapałaś mnie! Drugie kimono dziś rano rozłożyłam do wyschnięcia. Pewnie jutro będzie jeszcze wilgotne. I w czym ja się pokażę?! Chciałabym mieć choć tyle strojów co maiko… - dodała po chwili rozmarzona.
- Zwłaszcza to zielone kimono z kwiatami śliwy. Jest takie piękne – przytaknęła druga. – Ale ale, co tam Maiko, ja bym chciała tyle strojów, co ma ta dama Żurawi, wiesz, ta co to przychodzi prawie codziennie. Wszystkie Żurawie mają tyle ubrań. Słyszałam, że była Żurawica, która miała tyle strojów ile dni w roku i codziennie zakładała inny.
- A niby gdzie ona by to pomieściła? - przeważyła praktyczna strona rozmówczyni.
- Słuchaj dalej. O tą damę był honorowy pojedynek Żurawiego Namiestnika z Jednorożcem, ale Jednorożec walczył na koniu, straszny dyshonor i wszystkie Żurawie teraz…
- Mieszasz dwie różne historie. Ten który się pojedynkował o damę to zupełnie inny, no i wygrał Żuraw. Ale Jednorożec i tak ją uwiódł i wyjechali razem w odległe krainy.
- Razem z tymi ubraniami? – parsknęła pierwsza – To już lepiej by dla niego było jakby jej nie uwodził.

Wspólnie sprzątały salę jadalną. W czasie kiedy Miku szorowała podłogę, Tori czyściła stoły. - Zobacz tylko na to! – zawołała zza parawanu z wyblakłymi irysami– i podłoga też! – dodała z oburzeniem.
- Co podłoga? – jęknęła Miku podchodząc – o rety! – wyrwało jej się. – Co za brud. I my to sprzątać musimy – narzekała bez większego przekonania. – Aaa, już wiem, to pewnie ten Jednorożec co pałeczkami jeść nie umie, pamiętasz go? – rozmyślała, zgarniając rozsypane jedzenie szmatką.
- Oj, pamiętam. Ale nawet on by nie zrobił takiego bałaganu. Tutaj siedział… - zamyśliła się – Tu siedziały Lwy – stwierdziła z niedowierzaniem. - Czekaj! Zobacz tylko – syknęła – ułożyli sobie z jedzenia planszę do Shogi! Nie wierzę! – cisnęła szmatą o stół.
Miku przyjrzała się. Ciężko było powiedzieć, bo większość zdążyły już sprzątnąć. – Czy ja wiem. Może – mruknęła. – A co z podłogą? Na planszę do Go to nie wygląda.
- Na podłodze prawie nic nie ma – przyznała Tori – może im przypadkiem spadło.
- Mogli powiedzieć. – denerwowała się Miku – Bayushi-sama ma przecież planszę do Shogi. Dostał ją w prezencie od tamtego Lwa, pamiętasz?
- Tak – przytaknęła – przyszedł tu zaraz po turnieju, zanim jeszcze usłyszałyśmy że to właśnie on zwyciężył. Słyszałam, że teraz grywa nawet z Akodo Toturim.
- E, niemożliwe. A słyszałaś może, co z jego młodszym bratem? Był całkiem przystojny.
- Hmm, nie. Chociaż… Czy on miał na imię Doresuke? No, to został mianowany yojimbo pewnego pana w prowincji Hozemon. Przykro mi, Miku, ale jest już żonaty – zażartowała - Ta dziewczyna pochodzi z rodziny mieszkającej w Otosan Uchi, która podejrzanie szybko się wzbogaciła. Trudno uwierzyć, ale jej ciotka jest gejszą. Teraz oczywiście się do niej nie przyznają. Hmm, może handlowali opium?
- No coś ty, Lwy? Są zbyt honorowe.
- Żurawie też są wzorem honoru, a jednak jedna z faworyt Cesarza – skłoniła się – straciła ostatnio jego względy z powodu opium właśnie. Ktoś widział, jak wychodziła z domu uciech w którym „śpiewana jest Pieśń Smoka”… - zniżyła głos – W dodatku kobiety w ogóle nie powinny mieć tam wstępu, więc pewnie nie przyszła tam sama… Co za głupota! Gdybym to ja była faworytą Cesarza, to nie wychodziłabym z pałacu!
- Gdybyś ty została faworytą Cesarza, to świat runąłby w posadach! – zaśmiała się Miku – już i tak niewiele mu brakuje. Słyszałaś o tej damie dworu, która samotnie wyjechała na prowincję? Podobno postanowiła „zaznać nowego życia”. Ciekawe jaki był prawdziwy powód.
- Słyszałam, ale wcale nie jechała sama, tylko z potężnym magiem z Klanu Feniksa i pod eskortą yojimbo. Myślałam, że jedzie by odczytali jej przyszłość z gwiazd. Podobno ostatnio starała się o dziecko.
- Kogo tam obchodzą Feniksy? U nas w herbaciarni tylko Kraba i Smoka spotkasz rzadziej. Chociaż jeśli mowa o Smokach, to ostatnio się zmieniło – delikatnie przypomniała o zakładzie.
- Nie lekceważ lepiej Feniksów. – oświadczyła Tori – Dwa dni temu na Cesarskim Dworze zawitał jakiś Mistrz i zażądał osobistej audiencji u jaśnie oświeconego Cesarza – skłoniła głowę – i rzeczywiście się spotkali tego samego dnia. Nie wiadomo o czym rozmawiali, ale Feniks spędził w prywatnych komnatach Cesarskich całą noc, a wszyscy strażnicy, nawet ci którzy nigdy nie opuszczają cesarskiego boku, zostali odesłani.
- Żurawiom pewnie to się nie spodobało… Dwa dni temu, mówisz? Nic o tym nie słyszałam.
- Bo nie byłaś rano na targu! Aż huczało od domysłów. Zwłaszcza że Feniks wyjechał równie niespodziewanie, jak przybył… Tajemnicza sprawa, co nie?
Miku tylko pokiwała głową. Była już zmęczona.
Podeszły do ostatniego stolika, ustawionego na uboczu, w rogu, z dwóch stron osłoniętego ścianami a z trzeciej parawanem z malunkiem samotnego, uschniętego drzewa.
Stolik był czysty, Tori jednak podeszła i zaczęła przecierać blat.
- Po co? Zostaw, i tak rano trzeba będzie jeszcze raz odkurzyć… - pospieszała koleżankę Miku – nikt tu przecież nie siedział, nic dziwnego, najgorsze miejsce, światła mało…
- Siedział. – przerwała Tori – Ten ronin. Od kilku dni tu przychodzi, zawsze po zachodzie słońca, siada tutaj i zamawia herbatę. Potem pije ją, bardzo powoli i patrzy po całej herbaciarni, jakby na kogoś czekał, albo szukał.
- A tam, pewnie po prostu nie stać go na więcej. Ubrania poszarpane, słomiane sandały nosi, widziałam. A noce coraz chłodniejsze, pewnie nie ma gdzie zostać. Trzeba będzie powiedzieć Gospodarzowi.
- Powiemy. Chociaż jak dla mnie, może sobie siedzieć. Nie brudzi.

Miku dokładnie wycierała podłogę. Przechodząc obok "tajemnych drzwi" westchnęła:
- Dobrze, że nie musimy sprzątać tego drugiego pokoju.
- Skąd wiesz, że nie jest to tylko klitka na trzy maty? - zapytała Tori zajęta czyszczeniem stołów.
- "Klitka na trzy maty" nie byłaby tak dokładnie zamknięta. - odparła Miku nie przerywając pracy.
Tori wstała nagle, podeszła do nich i sięgnęła do ramy.
- Co ty wyprawiasz?! - syknęła Miku - Przecież nam nie wolno tam wchodzić!
- Ale gejsze mogą! Też chcę zobaczyć co tam jest. Nikt się nie dowie - przekonywała.
- Ja nie chcę niczego zobaczyć! - powiedziała ostro Miku. - Jeśli je otworzysz, to sama na ciebie naskarżę. Przestań się wygłupiać! Chcesz wiedzieć to zapytaj gejsze.
- No wiem, wiem. Żartowałam tylko - Tori puściła oko do koleżanki. – Akurat gejsze cokolwiek mi powiedzą. Zadzierają nosa jakby były kimś lepszym – powiedziała z niechęcią, po czym umilkła na chwilę, spojrzała na koleżankę i zapytała niepewnie - Naprawdę byś naskarżyła?
- Nie wiem... - zawahała się Miku. - Może. Ten pokój chyba jest dla niego bardzo ważny.

Gdy Tori przyniosła świeżą wodę do wymycia podłogi na zapleczu, Miku wycierała nie do końca wyschnięte naczynia i chowała je do szafek.
- Nie guzdraj się tak – pogoniła koleżankę Miku. – Już późno, a nie możemy przecież jutro ziewać przy klientach.
- No przecież wiem. I spieszę się, ale wiesz jak nie lubię myć podłogi.
- Ja myłam w głównej sali, więc ty robisz zaplecze. Taka była umowa – przypomniała Miku.
- Ale ty narzekasz. Jak stara baba.
- To nie ja jak jakaś staruszka przez pół godziny nalewam wodę ze studni.
- Nieprawda! Wcale nie tak długo! – naburmuszyła się Tori, po czym zamilkła szorując zapamiętale podłogę, żeby pokazać jak bardzo się stara. – Posłuchaj jaka historia. Jak byłam przy studni, ulicą biegł człowiek, a za nim gonił samuraj ze straży miasta. Ten pierwszy trzymał w ręce nóż – ostatnie słowo szepnęła tak cicho, że Miku ledwie je dosłyszała.
- Och, pewnie ci się wydawało. Kto by biegał z nożem w ręce?
- Nie wydawało mi się, naprawdę miał nóż!
- Nawet jeśli to był nóż, to co z tego? Może chciał go oddać do ostrzenia albo dopiero kupił na targu. Mało to ludzi nosi noże?
- Jakby tylko szedł go naostrzyć to by nie uciekał! – nie wytrzymała Tori.
- No to co? Chcesz pójść i powiedzieć że widziałaś człowieka biegnącego z nożem? Przecież nawet nie wiesz kto to był! I kim był ten drugi! Czy ty myślisz, że ktokolwiek będzie się przejmował twoimi słowami?! – krzyczała Miku - Pamiętaj kim jesteś. Nasze słowa nie mają znaczenia – dodała spokojniej, z nutą smutku w głosie – Nic nie zdziałasz, a możesz narazić siebie i innych na niebezpieczeństwo.
Posługaczki ucichły. Każda zajęła się swoją pracą i swoimi myślami.
Miku klęczała plecami do drzwi, dokładnie wycierając czarki i rozmyślając co ona by zrobiła w tej sytuacji, przez co nie usłyszała ani cicho otwieranych drzwi, ani wysokiej postaci, która weszła do pomieszczenia, ani nawet słów Tori. Dopiero głęboki męski głos wyrwał ją z zamyślenia:
- Co to za krzyki po nocy? – w jednej chwili odwróciła się i przyłożyła czoło do ziemi, wciąż trzymając w dłoniach świeżo wytartą podstawkę. W tym krótkim czasie zdążyła jedynie zobaczyć postawnego mężczyznę, swobodnie opartego o drzwi i koleżankę już klęczącą na ziemi. Tylko jej się wydawało, czy rzeczywiście dostrzegła złoty błysk odbijającej się w jego delikatnej masce świecy oraz nikły uśmiech, który wypełzł mu na usta?
- Zamiast gadać skończcie wreszcie sprzątanie i odpocznijcie. Jutro będzie wielu gości, nie chcę widzieć żadnej z was nieprzytomnej. Uważajcie niosąc herbatę i potrawy, żeby mi któraś znowu nie wylała na gości wrzątku. – strofował je, ale obie wyczuwały że mówił z uśmiechem, bardziej z obowiązku, niż konieczności. Przecież wiedziały, czego od nich oczekiwał. Zresztą tyle razy przysłuchiwały się historiom, które opowiadał innym lub samemu sobie. Wiedziały, że nie ma nic przeciwko temu, by też ich słuchały, a czasem wydawało im się nawet, że opowiada je dla nich.
Postał jeszcze przez chwilę w drzwiach, po czym odwrócił się i odszedł, bezszelestnie, jak zwykle. Gdyby akurat Tori nie podniosła lekko oczu, by sprawdzić, czy jeszcze tu jest, nie zauważyłyby, że wyszedł.
Szybko podniosły się i w ciszy zajęły swoimi zadaniami. Kiedy Miku wycierała pojemniczki na sos, Tori właśnie wylewała brudną wodę. Odniosła wiadro i ścierki do schowka.
- Chodźmy już. Wszystko gotowe. Teraz tylko musimy się wyspać, żeby dobrze obsłużyć jutro gości.
- Już kończę, ostał mi ostatni pojemniczek.
- W takim razie ja już pójdę do naszego pokoju.
- Dobranoc, Tori.
- Dobranoc Miku.
Miku skończyła wycierać i schowała pojemniczki do odpowiedniej szafki, uważając, żeby się nie poobijały. Podeszła do dopalającej się świecy. Knot ledwo się żarzył jasnoniebieskim, nie dającym prawie światła płomieniem. Miku siadła wpatrując się w niego przez chwilę, po czym nagłym ruchem pochyliła się i zdmuchnęła płomień.


Ostatnio zmieniony przez yuki dnia Nie 19:16, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
yuki
Admin



Dołączył: 17 Paź 2010
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

  Wysłany: Nie 19:09, 17 Paź 2010 
Temat postu:

Zapraszamy na larpa w świecie Legendy Pięciu Kręgów, który odbędzie się 18 grudnia (lub jeśli nie wyrobimy to w kwietniu). Tym razem spotkamy się w należącej do Skorpionów herbaciarni w Otosan Uchi.
Larp (znowu) będzie nastawiony na odgrywanie.

Podstawowe informacje o świecie i etykieta powinny się niedługo pojawić.
Tym razem możecie sami stworzyć sobie postaci. Nie oczekujemy pełnej 2, 3 czy 5 stronnicowej historii, wystarczy parę założeń, na których opierać się ma wasza postać, czy może 2-3 akapity opisujące ważne dla niej momenty. Resztę my Wam napiszemy Wink
Bardzo ważne! Napiszcie dlaczego wasza postać znalazła się w herbaciarni. Czy przypadkiem weszła akurat tutaj, czy może była z kimś umówiona, kogoś (czegoś?) szuka itp.
Postaci powstaną w wyniku waszych założeń postaci, z których postaramy się w jak największym stopniu skorzystać, oraz naszych założeń fabularnych.

Larp jest zaplanowany ok. 30 osób. Dostępne będą wszystkie klany z wyjątkiem Krabów, jednak ilość postaci z poszczególnych klanów będzie ograniczona. Istnieje możliwość grania postaciami nie należącymi do klanów (np. gejsze, służki, ronini), ich ilość również jest ograniczona.
Aha, zanim zaczniecie pisać postać odezwijcie się do nas. Trochę głupio jeśli 3 osoby będą robić 1 smoka Wink
Jeśli chcecie pogadać o postaci to najlepiej ze mną na gg/mailu.

Skład klanowy larpa (może jeszcze ulec zmianie):
Jednorożce: 3
Lwy: 4
Skorpiony: 10
Smoki: 1
Ważka: 1
Żurawie: 5
Gejsze: 2, Maiko:1
Służki: 2
Ronini ?, namiestnicy ?, ród cesarski ?

TERMIN NADSYŁANIA POSTACI: 31 październik

skład mgowy: Zosia, Chiri i ja


P.S. Plotki z opowiadania możecie wykorzystywać w Waszych historiach Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.l5k.fora.pl Strona Główna -> Herbaciarnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | autumn Style by ArthurStyle
Regulamin